Profesor Wacław Gajewski (1911 – 1997)


12 grudnia mija kolejna rocznica od śmierci najwybitniejszego polskiego genetyka, profesora Wacława Gajewskiego Był uczonym wielkiego formatu, całkowicie oddanym sprawom nauki a jednocześnie śmiało wypowiadającym się w obronie swoich poglądów naukowych i politycznych.


Profesor Gajewski rozpoczynał swoją karierę naukową jako botanik. Tytuł Jego pierwszej pracy opublikowanej w roku 1932 brzmiał: „Szczątki flory pierwotnej w jarze Dniestru”. W późniejszych latach zajął się cytogenetyką roślin a jeszcze później, genetyką molekularną i inżynierią genetyczną. Niezwykłe wyczucie kierunku, w jakim zmierza nauka światowa, było jedną z chyba najbardziej charakterystycznych cech działalności naukowej i dydaktycznej Profesora.


Zajmowanie się genetyką w latach powojennych nieuchronnie doprowadzało do konfliktu z władzami. Tak się bowiem złożyło, że genetyka stała się jedną z dziedzin które znalazły się na indeksie w Związku Radzieckim. Za sprawą agronoma Trofika Łysenki, w Związku Radzieckim zapanowała tzw. nowa biologia, której podstawą była wiara w dziedziczenie cech nabytych i samorództwo a przy tym negowanie istnienia chromosomów i genów. Genetyka klasyczna została uznana za naukę idealistyczną, a jej twórcy, Mendel, Morgan i Weismann, za wrogów postępu. Łysenko, zręczny karierowicz i hochsztapler, potrafił przekonać Stalina, a później Chruszczowa, że jego nauka pozwoli na szybki rozwój rolnictwa i hodowli. Łysenkizm był zbiorem absurdalnych teorii. Były to jednak czasy, w których absurdalne teorie w najrozmaitszych dziedzinach nauki, a zwłaszcza w ekonomii, cieszyły się dużym powodzeniem i starano się je szybko wprowadzać w życie. Łysenkizm spowodował totalny upadek nauk biologicznych i rolniczych w Związku Radzieckim, nie mówiąc już o tym, że wielu wybitnych uczonych genetyków zginęło w Stalinowskich obozach.


Nowa biologia dotarła także do Polski, gdzie znalazła się grupa uczonych, którzy bądź z przyczyn ideologicznych bądź czysto koniunkturalnych lansowała Łysenkizm i tropiła niewłaściwe, „imperialistyczne” poglądy. Większość polskich genetyków nawróciła się na nową wiarę. Zdarzały się przypadki publicznych samokrytyk włącznie z demonstracyjnym darciem swoich własnych publikacji naukowych, czy też wykupywaniem w księgarniach swoich podręczników, w których autor nieopatrznie opisywał wyklęte przez Łysenkę geny.


Gajewski był najwybitniejszym i praktycznie jedynym polskim genetykiem, który nie poddał się presji, nie zmienił swoich poglądów i nie przeszedł na stronę „nowej biologii”. Za tego rodzaju postawę płaciło się w Polsce, na szczęście, znacznie mniejszą cenę niż w Związku Radzieckim. Gajewskiemu zakazano prowadzenia zajęć ze studentami, ale pozwolono na pracę w Ogrodzie Botanicznym. Polscy wyznawcy Łysenkizmu dalecy byli od krwiożerczości. Podejmowali nawet wysiłki, aby Gajewskiego „reedukować” i zorganizowali mu wycieczkę do Moskwy na spotkanie z samym Mistrzem. Po latach, w roku 1990, Gajewski opisał to spotkanie, w czasie którego Łysenko zapewniał swego rozmówcę, że gdyby ktoś wysterylizował wodę w wiejskim stawie, po czym cały staw hermetycznie odizolował od środowiska zewnętrznego, to i tak po jakimś czasie w stawie pojawiłyby się żaby, ryby, wodorosty i całe jego życie biologiczne odtworzyłoby się z materii nieożywionej. Gajewski wspomina, że uznał, że podejmowanie dyskusji na temat teorii samorództwa nie ma najmniejszego sensu.


W roku 1956 Profesor Gajewski powrócił do wykładów na Uniwersytecie Warszawskim, początkowo wykładając botanikę a później genetykę. Były to wykłady nieco chaotyczne, ale prowadzone z ogromną żywością i entuzjazmem cieszyły się ogromnym powodzeniem. Wszystkim studentom biologii i rolnictwa w Polsce służyły pisane przez niego podręczniki. Niewielki początkowo Zakład Genetyki Uniwersytetu Warszawskiego i utworzony obok Zakład Genetyki PAN stały się ośrodkami odnowy genetyki w Polsce. Ze szkoły stworzonej przez Profesora Gajewskiego wyszło wielu uczniów, którzy zarówno w Polsce jak i na świecie aktywnie włączyli się w prace, które doprowadziły do wielkich odkryć naukowych lat 50tych i 60tych, takich jak poznanie roli DNA i rozszyfrowanie kodu genetycznego i które sprawiły, że genetyka stała się osią całej biologii eksperymentalnej.


Profesor Gajewski należał do wąskiej grupy polskich intelektualistów, która nie dbając o konsekwencje, odważnie występowała przeciwko polityce komunistycznych władz, podporządkowującym Polskę interesom partii i Związku Radzieckiego. Podpisał apel w sprawie konstytucji a później szereg innych apeli. Bardzo szybko trafił na czarną listę władz, przez dłuższy czas nie mógł wyjeżdżać na konferencje zagraniczne. 13 grudnia był jednym z dwóch członków Polskiej Akademii Nauk (drugim był przyjaciel Profesora, Profesor Władysław Goldfinger-Kunicki), których nakazano internować. Na szczęście Gajewskiego nie zastano w domu i zdołał się ukryć do czasu, gdy na skutek interwencji władz Akademii Nauk rozkaz internowania cofnięto. Obaj Profesorowie nie zaprzestali swojej „wywrotowej” działalności. Wybitny genetyk Profesor Piotr Słonimski, od lat pracujący we Francji, opowiada, że gdy w okresie stanu wojennego zorganizował zbiórkę pieniędzy na stypendia dla polskich naukowców, pozbawionych z przyczyn politycznych pracy, to kurierami przewożącymi pieniądze i ich dysponentami w kraju byli „Prokariont” i „Eukariont”. Za tymi pseudonimami (oznaczają one odpowiednio organizm niższy i wyższy) kryli się Goldfinger-Kunicki i Gajewski, którzy porozumiewali się ze Słonimskim między innymi za pomocą kartek pocztowych, przy czym kartki z Pałacem Kultury i Wieżą Eiffla miały określone znaczenie.


Pamięć o Profesorze Gajewskim jest ciągle bardzo żywa. Nie ma w tym nic dziwnego, bo przecież niemal wszyscy biolodzy wywodzący się z Uniwersytetu Warszawskiego uważają się w większym lub mniejszym stopniu za jego uczniów. Ciągle też wiele osób odczuwa Jego brak. Brakuje Go, jako wielkiej osobowości naukowej i człowieka mocno zaangażowanego w obronę swobód obywatelskich, krzewienie zdrowego rozsądku i w zwalczanie bezsensownych poglądów w nauce i polityce. W dzisiejszych czasach, gdy jeszcze niedawno ministrowie edukacji zwalczali teorię ewolucji a inni ministrowie wygłaszali i wygłaszają bezzasadne, krytyczne opinie na temat genetycznie modyfikowanych organizmów, ludzie pokroju Profesora Gajewskiego byliby na wagę złota...

prof. Piotr Węgleński
Uniwersytet Warszawski